Między 21.02 a 24.02.2015 uczestniczyłem w Kursie Turystyki Zimowej, który odbywał się w okolicach Doliny Gąsienicowej (Schronisko Murowaniec jako baza). Z wielu dostępnych ofert, wybrałem tą Szkoły Wspinania Adur. Wyjazd pozostawił we mnie mnóstwo wrażeń i zachęca mnie do kontynuacji odkrywania gór zimą :)
Fakt długiego dojazdu do Zakopanego (i tym samym długiego powrotu) zmusił mnie do wyjazdu dzień wcześniej i powrotu dzień później. Co za tym idzie, pojawiła się kwestia noclegu z piątku na sobotę - kurs miał się zaczynać w sobotę o 09:00 rano i żeby się tam zjawić na czas musiałbym ruszać z Zakopanego ok 7 rano; albo też po prostu po przyjeździe, w piątek wieczorem ruszyć do Murowańca i spędzić tam tą pierwszą noc. Sensowniejsza wydawała się opcja druga - zdobyłem dane Rafała, który miał takie samo podejście do sprawy i razem umówiliśmy się ok 19:00 w Kuźnicach żeby wyruszyć na szlak.
Było mroźno, bezwietrznie i bezchmurnie, pogoda na cały kurs zapowiadała się dobrze. Droga z Kuźnic do Murowańca zajęła na 1h30m czyli całkiem nieźle jak na warunki i obciążenie bagażem. Na miejscu rozpakowaliśmy się i opłaciliśmy pobyt.
Pierwsza noc bezsenna, dookoła chrapanie, zatyczki do uszu egzaminu nie zdały :( No ale rano nowy dzień - szybkie śniadanie i zaraz zebraliśmy się na pierwsze spotkanie kursu podstawowego i zaawnasowanego. Zapoznaliśmy się ze sobą wzajemnie oraz z z naszymi opiekunami na następne dni. Szybkie przypomnienie sobie (oraz nauka) podstaw, szpejenie, a później ubraliśmy się i ruszyliśmy żeby coś podziałać.
|
Poranek |
|
W drodze, silny wiatr |
Przy Murowańcu nie było źle, ale im wyżej tym bardziej wiatr się nasilał. Ekstremalne warunki napotkaliśmy przy Czarnym Stawie. Mi osobiście bardzo się podobało :) Przeszliśmy staw z kilkoma postojami, ponieważ wiatr uniemożliwiał poruszanie się, a za stawem podejście było już bardzo ciężkie - pod bardzo silny wiatr, pod górę, w sporym śniegu, z wypakowanymi plecakami. Myślę że każdy z nas zastanwiał się czy to normalne.
|
Przejście przez Czrany Staw Gąsienicowy |
Zaawansowani poszli ćwiczyć zjazdy a my hamowanie czekanem. W świeżym nawiewanym śniegu próbowaliśmy symulować upadki i uskuteczniać hamowanie, aż w pewnym momencie oberwała się lawinka i porwała jednego z uczestników. Na szczęście rozmiar lawiny wykluczał przysypanie śniegiem, ale kolega prawdopodobnie ponaciągał sobie mięśnie.
|
Po zejściu lawinki |
Nie byliśmy na 100% pewni czy nie stało mu się jednak coś gorszego i rozpoczęliśmy akcję ratunkową. Ćwiczenia zostały przerwane i trzeba było działać na poważnie. Ułożyliśmy go i osłoniliśmy przed silnym wiatrem, TOPR został poinformowany. Czekaliśmy na ratunek specjalistów przez długi czas ćwicząc funkcjonowanie zestawów lawinowych. TOPR po przybyciu zapakował poszkodowanego na rozkładane nosze i rozpoczął się transport do Murowańca - nasze szkolenie tym samym również się zakończyło i również ruszyliśmy w dół. Po kilku problemach w transporcie w końcu dotarliśmy wraz z TOPR z powrotem do schroniska. Dzień pełen emocji i przeżyć, zjedliśmy kolację i posililiśmy się trunkami. Dowiedzieliśmy się też o tragicznych skutkach lawiny w innej części Tatr.
|
Powrót |
Następny dzień miał stać pod znakiem wejścia na grań lub na jakiś szczyt w okolicy Doliny Gąsienicowej. Wiatr cały czas był silny, sytuacja w górach nie była łatwa więc grań odpadła a na liście celów pozostały Pośrednia Turnia i Kościelec.
|
Kościelec i Świnica |
|
Kościelec |
Doszliśmy do wniosku że wiatr będzie słabszy na drugim szczycie i ruszyliśmy na przełęcz Karb. Tam założyliśmy raki, związaliśmy się linami i zaczęliśmy niestandardowe podejście - nie poruszaliśmy się szlakiem tylko wyszukiwaliśmy trasy, na której będziemy mogli ćwiczyć zakładanie punktów asekuracyjnych. Próg skalny sprawił mi trochę kłopotu i balansowałem na krawędzi, ale w końcu wszyscy osiągnęliśmy szczyt. Zaczęło się robić pochmurno więc widoki nie były tak piękne jak bym się spodziewał.
|
Podejście |
|
Na szczycie |
W drodze powrotnej po Karbem ćwiczyliśmy zakładanie punktów asekuracyjnych w śniegu. Wniosek - "grzyb śnieżny" to lipa. W schronisku zasłużona kolacja i piwko a później szkolenie teoretyczne o zagrożeniach w górach zimą. I wiadomości o dwóch zaginionych turystach ostatnio widzianych w sobotę i od tamtej pory słuch o nich zaginął. No i siłą rzeczy telefony z domu.
Poniedziałek stał pod znakiem wyprawy "na lody". Zmarzły Staw poniżej przełęczy Zawrat oferuje dobre możliwości powspinania się w lodzie i tam też ruszyliśmy. Wspinaliśmy się na wędkę zamontowaną w lodzie a do dyspozycji mieliśmy czekany wspinaczkowe i turystyczne - dla porównania jak nieporęczne są te turystyczne. Było to ciekawe doświadczenie, ale żałowałem, że w ścianie lodowej były już wykute stopnie, które za bardzo ułatwiały wejście.
|
Pod naszą lodową ścianą |
|
Widok znad Zmarzłego Stawu |
Później przećwiczyliśmy podejścia z "małpą" i zjazdy - wszystko z samodzielnym przepinaniem i wiązaniem. W czasie ćwiczeń przypomniałem sobie że mam w plecaku spakowane kabanosy - to otwarcie paczki było pięknym momentem i ich smak był rewelacyjny :) Wieczorem kolejna sesja teoretyczna - tym razem o lawinach i nawigacji w terenie.
|
Powrót |
|
Powrót, słońce zachodzi |
|
Powrót, Granaty |
W ostatnim dniu nie mieliśmy dużo czasu - kurs miał się kończyć o 15:00, więc wyjście miało nie trwać długo. Pogoda była kiepska, padał śnieg a temperatura była około 0 stopni. Dotarliśmy nad stawy i zaczeliśmy ciężko ćwiczyć wyciąganie za pomocą punktów w śniegu i wiązań. Później już powrót do schroniska, dyplom i powrót do Zakopanego.
|
"Wyciąganie ze szczelin" |
|
Droga powrotna do Zakopanego |
Kurs był świetny, bardzo bogaty w przeżycia i wydarzenia. Byłem pozytywnie zaskoczony pobytem w schronisku, mimo noclegu w 10-osobowym pokoju. Z przyjemnością wybiorę się na kurs dla zaawansowanych żeby być tam jeszcze raz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz