wtorek, 13 sierpnia 2013

Śnieżka (1602) - Sudety

W dzisiejszym wpisie relacja z 10 sierpnia 2013 – w programie Śnieżka (1602), najwyższy szczyt Karkonoszy i Sudetów, pozycja na listach Koron Gór Polskich i Korony Europy. Wejście z Karpacza zwykle powinno zająć do 3 godzin, wielu „turystów” skraca sobie ten czas poprzez wjazd krzesełkiem na Kopę (~1350) i wędruje ok. 50 minut.
Karpacz (~600) – Schronisko PTTK „Nad Łomniczką” (1002) – Dom Śląski (1400) – Śnieżka (1602)
Śnieżka (1602) – Czarna Kopa (1407) – Sowia Przełęcz (1164) – Krucze Skały (626)

 Śnieżka ma spore znaczenie dla Czechów – to ich najwyższy szczyt – ale przy sprzyjającej pogodzie również Polacy chętnie podążają w górę. Mówiąc o pogodzie – Śnieżka jest najczęściej w chmurach, a wtedy nici z widoków. U góry też zwykle nie ma co liczyć na wysoką temperaturę – bluza + ew. kurtka chroniąca przed wiatrem jest wskazana! Mi na szczęście pogoda dopisała.
Plan był następujący – wejście jednym szlakiem, zejście innym, pokonanie ok 1000 m w pionie w jedną jak i w drugą stronę. Założyłem więc start z centrum miasta, gdzie wysokość to ok. 600 metrów, przejście żółtym szlakiem wzdłuż Łomniczki i dalej czerwonym, przez Dom Śląski na szczyt. Powrót natomiast przez Sowią Przełęcz do Kruczych Skał.

Po dwóch dniach opadów, sobota miała być pogodna – delikatne zachmurzenie, brak opadów – czyli budzik na 07:00 i walka o sen – nie ukrywam że byłem podekscytowany. Rano pobudka, kanapka, herbata w termos i w drogę PKS do Karpacza. Na przystanku zauważyłem i poznałem przewodnika górskiego, który uświadomił mnie, że dzisiaj mają święto na szczycie – święto św. Wawrzyńca, którego kapliczka stoi na szczycie Śnieżki, który równocześnie jest patronem przewodników sudeckich i ratowników GOPR. Co za zbieg okoliczności – moje pierwsze wejście i takie święto zarazem :)
Przez okno autobusu widok nie był wprawiający w radość – Śnieżka zdecydowanie za chmurami. 
Z okna PKS-u - zwykle tu widać Śnieżkę
Pozostawało mi więc tylko mieć nadzieję, że z biegiem czasu wiatr je przepędzi.
Wysiadka w centrum, włączenie rejestratora ścieżki i w drogę – mgła/chmury pięknie spowijały stoki, ale było w tym coś niepokojącego. 

Widok z ul. M. Kopernika

Detal unoszącej się mgły
Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw, stwierdziłem, że nie mam wyboru i ruszyłem.
Łomniczka szumiała po prawej aż do przejścia przez mostek, później jakoś ten szum się oddalił – a myślałem, że miałem iść cały czas relatywnie blisko. Zweryfikowałem pozycję, i oczywiście – coś było nie tak. Odbiłem ze ścieżki w kierunku północnym, żeby jak najszybciej wrócić na trasę, która wyglądała na szlak. Odbiłem przez łąkę, trawa do łydek, rosa, pięknie. A dalej dziki las, jeszcze lepiej. Ale koniec końców trafiłem. Chciałbym się wyżyć na kimś za to wprowadzenie mnie w błąd, ale w sumie nie jestem pewien czy to ja pomyliłem drogę, czy źle ją wytyczyłem na początku, czy oznakowanie było błędne/zduplikowane?
On the road again... Łomniczka po lewej, ale droga staje się nierówna, kamienista – kijki zaczynają się przydawać do odciążenia kolan. Poza tym nachylenie zaczyna się robić większe. Fajny odcinek. 
Łomniczka
Żółty szlak doliną Łomniczki
Momentami przez drogę przechodzi delikatna smuga mgły/chmury. Paru innych turystów zostaje w tyle i docieram do Schroniska „Nad Łomniczką”, gdzie grupy kolejnych robią sobie przerwę. Mi na tym nie zależy, i nie przerywając kontynuuję do góry. Od tego momentu trasy drzewa zaczynają się przerzedzać i mogę zobaczyć ściany Kotła Łomniczki – piękny widok, gdzieś tam w górze po lewej za chmurami Śnieżka... a kilkaset metrów przede mną ściana, na szczyt której bedę wchodził zakosami. 
Czerwony szlak doliną Łomniczki powyżej schroniska
Stoki Śnieżki

Ściana pod Domem Śląskim

Stoki Śnieżki i Dolina Łomniczki
Niedługo później mogłem już zauważyć grupy turystów na tej ścanie – zdziwiłem się że ich nagle tak wielu. Grupami były rodziny z dziećmi, przewodnicy, walończycy i inni wszelkiej maści niezrzeszeni. Zza chmur co jakiś czas wyłaniały się talerze – dobry znak!
Obserwatorium na Śnieżce przez chmury
Ściana. Ciężki fragment, ale bardzo urokliwy, bo przebiegający nad Łomniczką (widok na wodospad), nabieram wysokości w szybkim tempie (widok na kocioł i coraz więcej, niżej). 
Widok na Dolinę Łomniczki
Teraz Cmentarz Ofiar Gór w Karkonoszach, chwila zadumy, ale dalej 100 m w górę i mamy plateau z Domem Śląskim. Tutaj należy się kanapka i herbata. Tutaj też zaczynam słyszeć Czechów, widzieć auta i, mogę śmiało powiedzieć, tłumy. O ile na żółtym szlaku spotkałem max 5-10 osób, na czerwonym od schroniska do Domu Śląskiego 50-100, to tutaj oraz na ostatnim odcinku będzie ich w okolicach 200-500.
Jeszcze tylko krótki rekonesans co tam słychać w Czechach, rzut okiem na potężny kocioł, i w drogę! 
Widok z Przełęczy pod Śnieżką. Po prawej "zakosy"
Droga Jubileuszowa, co chwila w chmurze
Jeszcze zanim ruszyłem, mogłem zauważyć, że tzw. „zakosy” (czerwony szlak) są niedostępne – dzikie tłumy poruszały się Drogą Jubileuszową. No cóż, mam nadzieję, że uda się tamtędy przejść innym razem, bo podobno to ciężki fragment i dlatego koniecznie chciałem to przeżyć. Więc szeroką drogą łagodnie w górę, co chwila w chmurze, aż do przejścia na zachodnią stronę stoku – tutaj słońce znowu zaświeciło i dodało energii na ostatnie metry! Po lewej mijam widok na główny grzbiet Karkonoszy, rzucam okiem na Czarny Grzbiet – będę tędy wracał – i kontynuuję do szczytu.
Czarny Grzbiet, Czrna Kopa w chmurze
A tymczasem u góry... jak na jarmarku + kamery + auta i fotoreporterzy. Z okazji święta, mszy i odpustu pojawili się dwaj prezydenci Czech – obecny i były, postaci polskiego życia politycznego i kościelnego. Do tego jak wspominałem – przewodnicy, ratownicy, walończycy no i masa turystów. No więc jestem, 1602, i co teraz? Chcę wyżej!

Na górze - Śnieżka 1602
Jako że spotkanie na szczycie, to i gości wiele – mimo że na szczycie gdzie wieje wiatr i co jakiś czas jesteśmy „w mleku”. Podziwiałem widoki z kolejnych punktów widokowych, dokończyłem herbatę, i po wizycie w Kaplicy św. Wawrzyńca postanowiłem ruszać w dół.

Obserwatorium na Śnieżce
Msza 10.08.2013
Obserwatorium

Równia pod Śnieżką, na dole Dom Śląski, po prawej Kopa, w oddali Pielgrzymy, Wielki Staw i Słonecznik

Jeszcze podczas podejścia czułem, że lewe kolano nie funkcjonuje jak powinno, więc bardziej obawiałem się zejścia – i rzeczywiście okazało się że nie będzie lekko. Zejście po wyboistej Drodze Jubileuszowej było bolesne, a co dopiero schody przy zejściu na grzbiet – pełna improwizacja z kijkami!
Grzbiet (Czarny Grzbiet) był bardzo dobrym pomysłem na zejście ze względu na swoją charakterystykę – wszystko co widać to albo kosodrzewina, albo łupki. Spodziewałbym się iść po jakiejś litej skale, a tu niepowiązane ze sobą w żaden sposób kamienie. Nasuwa się pytanie: skąd się tu wzięły? To efekt naprzemiennego zamarzania i odmarzania, w którego wyniku skały skruszyły się, ot co :) Nie miało to miejsca niedawno, tylko tysiące lat temu. Turystów informują o tym tablice, które wspominają również o zakazie przemieszczania kamieni.

Widok z Czarnego Grzbietu na Śnieżkę
Szlak na Czarnym Grzbiecie
Spoglądając w tył widzę oddalającą się Śnieżkę, ale nadal słyszę stamtąd organy i śpiew. W miarę szeroka, kamienista ścieżka zamienia się w coraz bardziej wąską i z delikatnego podejścia znowu zaczynam schodzić niżej. Tutaj jest zielono – wszędzie dookoła kosodrzewina i nie widać ścieżki!

Czarny Grzbiet, szlak przed Czarną Kopą
Zaraz zaczyna się delikatne podejście pod Czarną Kopę, jednak później znowu schody w dół. Jest ciężko, ale niedługo mijam czeskie Schronisko i docieram do Sowiej Przełęczy, gdzie odbijam w czarny szlak w kierunku Karpacza.

Okolice Sowiej Przełęczy
Zejście z Sowiej Przełęczy czarnym szlakiem w kierunku Kruczych Skał
Tutaj znowu strome zejście i znowu zwiększona uwaga i odciążanie lewej nogi – zakosy i zakosy, schody, a w końcu mostek nad strumykiem i łagodniejszym terenem w dół. Wyczerpująca się bateria w telefonie, krótki pozostały dystans oraz względnie dobre samopoczucie zaowocowały przyspieszeniem w ostatnim etapie do Kruczych Skał. Tam poobserwowałem chwilę wspinaczy, i w sumie zakończyłem wyprawę!

Krucze Skały

Okazało się, że nawet jak na tą kontuzję czas był świetny.
Chętnie jeszcze raz. Zimą :)

Plik GPX - do podejrzenia np. w Google Earth
Raport z utrack.crempa.net - do podejrzenia statystyk, tymczasowy plik
9,2 km w górę z ~600 m na 1602 m - 2h50m
8,2 km w dół z 1602 m na 626 m - 2h15m

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz